niedziela, 1 czerwca 2008

po zakupach i tak dalej...

byłam wczoraj z tatą na zakupach. kupiłam sobie dwie spódniczki, adidasy i zielone japonki (pozdro dla Keate). po zakupach ojciec wymyślił sobie grilla. spoko, albo i nie. trochę pograłam na gitarze (nie mojej), ale potem zaczęły mi się mylić chwyty i nici wyszły ze śpiewu (nie mojego też). jak już wróciłam do domu, to byłam taka padnięta, że od razu poszłam spać. i jeszcze jedno: tata se wymyślił wycieczkę na Słowację i Austrię. nieźle, odwiedzę tych wszystkich austriackich nielotów. bosz. ale wątpię czy na jakąś skocznię pojedziemy, bo tam nic blisko Wiednia nie ma, a tam właśnie pojedziemy, o ile pojedziemy. no to by było na tyle z wczoraj. natomiast dziś jadę do wujka na oficjalne zaręczyny. więc pewnie w przyszłym roku na wesele. super, tylko nie mam z kim iść... i co teraz ze mną będzie? nic. wielkie nic. bo nie dożyje! ten egzamin mnie zabije. już ani nie chcę myśleć o egzaminie z francuskiego, żeby mieć certyfikat. co za dnooooooooooooo. aha, starszy brat po ostatniej imprezie postanowił, że wróci do Suomi trochę odpocząć. figa z makiem! ma ćwiczyć, bo zmaści wszystko u Jaśka A. na pożegnaniu. apropo Jaśka R. to z Rumi jedziemy go odwiedzić w czerwcu do Krakowa. ciekawe jaki będzie miał fryz... ostatnio tak się obciął, że szkoda gadać. więc miło będzie Kraków zobaczyć o tej porze roku. ale póki co kilka fotek na inny temat.

Brak komentarzy: