poniedziałek, 9 czerwca 2008

examin

nadeszła po raz druga ta chwila, albo raczej dzień. dzisiaj egzamin. znowu. od rana się stresuje. nic nie umiem. staram się czegoś nauczyć, ale chyba już za późno. chociaż nie. NA PEWNO jest za późno. dóóóóóóóół, nadchodzi mój koniec. na razie zrobiłam sobie przerwę na przesłodzoną herbatę waniliową w ogrodzie. przy okazji zadzwoniłam do T. żeby sobie porozmawiać. fajnie się gadało jak zawsze, ale jak mama zobaczy rachunek to nie będzie tak wesoło... no cóż, raz się żyje. słucham sobie cudnej piosenki tylko nie umiem jej dodać na bloga. tekst idealnie pasuje do sytuacji (tym razem nie do egzaminu). podobno w internecie jest wszystko. a to kłamstwo. próbowałam kiedyś znaleźć taką jedną Beatę, ale jej za Chiny ludowe nie było. jak już najmniej mi zależało, żeby ją widzieć to ona się przypałętała na jakimś koncercie. dobrze, że mnie nie poznała... jeszcze nie ma jednej osoby, ale nie będę się zagłębiać w szczegóły jakiej. imię ma na tą samą literę jak moje nazwisko;p fajnie, że nikt nie wie na jaką:D idę dopić tą herbatę, bo pewnie już zimna jest. jeszcze jedno: rano dostałabym zawału na widok mojego piesia. niby to takie małe jest i bezbronne i fokle, ale jak się go nie zauważy to można się przestraszyć. dodam zdjęcia tego znaczy tej (bo to suczka jest). nie wiem czemu te zdjęcia takie małe są...

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Słodziutki piesek :D

Anonimowy pisze...

hehe umazaniec i szczekuła ;p