piątek, 27 czerwca 2008

krótkie wspomnienie

przypomniała mi się taka sytuacja, a właściwie to była krótka
wymiana zdań. przeczytajcie (o ile ktoś to fokle czyta).
pewnego razu babcia mnie zapytała:
- wnuczko, a ty masz już jakiegoś kolegę?
noto ja jej na to:
- babciu, ja mam wielu kolegów.
koniec. albo nie. albo zresztą...

sobota, 14 czerwca 2008

sałatka metalowa

taką nazwę nadałyśmy sałatce, którą zrobiłyśmy. a to dlatego, że Hilda powiedziała "ty metalu" do puszki mandarynek. kilogram truskawek


tak wyglądają zdecydowanie lepiej :P


mandarynki :P


ananas

brzoskwinka

banany.
To wszytko posiekać i zalać jogurtem "owoce leśne":


wyszło nawet dobre

choć po polaniu jogurtem wyglądało koszmarnie :P

piątek, 13 czerwca 2008

fryzjer

byłam parę dni temu u fryzjera. więc opowiem jaki przypał tam był. wchodzę do tego salonu a tam fryzjerka z różowym irokezem! już sobie wyobraziłam jak obcina moje włosy i farbuje je wbrew mojej woli na jakiś oczodajny kolor. to było straszne! ale na szczęście ta wizja okazała się tylko moją wyobraźnią. potem okazało się, że tylko jedna fryzjerka mówi po angielsku. żaaaaal, ale cóż. siadłam na ten jej fotel. po chwili fryzjerka przyszła i spytała mnie po inglisz jaką chcę fryzurę. no to ja jej zaczęłam opisywać i fokle, a jej nagle telefon dzwoni. odbiera go i mówi po polsku! jaja, nie ma co. jak już skończyła rozmowę to przeprosiła, że musiała odebrać, ale to był ważny telefon. ja jej na to "nie ma za co". i jakoś się dogadałyśmy. potem jeszcze połaziłam trochę po mieście. byłam na hamburgerze wielkości talerza obiadowego, a napisali, że to średni. strach się bać jaki by był wielki... ani sobie tego nie wyobrażam. dzień później z wraz z Rumi zrobiłyśmy sałatkę metalową. sałatka ukaże się już wkrótce, bo Rumi ma to na telefonie uwiecznione i na razie ma problemy z kompem więc tego tu nie da. aha, z nowej fryzury jestem zadowolona:) i jeszcze kilka fot z neciora tyczących się bezpośrednio fryzjera albo jego narządów jak kto woli...

wtorek, 10 czerwca 2008

SUPER MAMA :P

Moja mama wczoraj spytała czego słucham i pokazałąm jej na plakat Anki. Ona spytała skąd są. Ja odpowiedziałam, że z Japonii. A mama stwierdziła, że nie wyglądają, ewentualnie ta jedna (!)
A potem jeszcze dopowiedziała, że: ta z tym śniegiem na głowie jest najlepsza....
Chodziło o Mikunia of kors....

poniedziałek, 9 czerwca 2008

dno bez dna

ZDAŁYŚMY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

żal....

KONIEC Z MARZENIAMI O KARIERZE WOKALISTKI, ŚPIEWACZKI, PROSTYTUTKI I BARMANKI. KONIEC!!!!!!!!!!! A TO DLATEGO, ŻE...
ZDAŁYŚMY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

yyyy...

no to super. dziś o 15 czasu polskiego. trzymać kciuki! chociaż to i tak nie ma sensu...
dodam fotki:
portret Tuśki wykonany przez Katjuszę

Nasz kolega Kíszóny

i gips na jego nodze :P
pozdrawiam

examin

nadeszła po raz druga ta chwila, albo raczej dzień. dzisiaj egzamin. znowu. od rana się stresuje. nic nie umiem. staram się czegoś nauczyć, ale chyba już za późno. chociaż nie. NA PEWNO jest za późno. dóóóóóóóół, nadchodzi mój koniec. na razie zrobiłam sobie przerwę na przesłodzoną herbatę waniliową w ogrodzie. przy okazji zadzwoniłam do T. żeby sobie porozmawiać. fajnie się gadało jak zawsze, ale jak mama zobaczy rachunek to nie będzie tak wesoło... no cóż, raz się żyje. słucham sobie cudnej piosenki tylko nie umiem jej dodać na bloga. tekst idealnie pasuje do sytuacji (tym razem nie do egzaminu). podobno w internecie jest wszystko. a to kłamstwo. próbowałam kiedyś znaleźć taką jedną Beatę, ale jej za Chiny ludowe nie było. jak już najmniej mi zależało, żeby ją widzieć to ona się przypałętała na jakimś koncercie. dobrze, że mnie nie poznała... jeszcze nie ma jednej osoby, ale nie będę się zagłębiać w szczegóły jakiej. imię ma na tą samą literę jak moje nazwisko;p fajnie, że nikt nie wie na jaką:D idę dopić tą herbatę, bo pewnie już zimna jest. jeszcze jedno: rano dostałabym zawału na widok mojego piesia. niby to takie małe jest i bezbronne i fokle, ale jak się go nie zauważy to można się przestraszyć. dodam zdjęcia tego znaczy tej (bo to suczka jest). nie wiem czemu te zdjęcia takie małe są...

Hehe

Jak fajnie! Dziś mam yno 1 lekcję!! Hehe... Biologię - z Pigułą oczywiście(nie chcesz się uczyć to się nie ucz):P. A zamiast pola i maty (yupi) jest spotkanie z jakimś znanym podróżnikiem, kimśtam Grabowskim... Mam nadzieję, że będzie opowiadał i jakiś fajnych krajach :D!
Jak zwykle mam dziś na 11.30 i mama powiedziała mi dziś że mam iść na kompa (!).

Nie maM co pisać - nic ciekawego mi się nie zdarza.....
heheheheeeee

A to link na taki smutny filmik ;(
Nie umiem dodać filmu na tego bloga - szajs!

No trudno....
Moja fotka z Mikołajem :P i Dota

niedziela, 8 czerwca 2008

jutro.


jutro będę miała przyjemność przystąpić do egzaminu ustnego. nie cieszę się już tak jak przed pisemnym, bo wiem że tamten oblałam i ten niewiele mi pomoże. żadna szkoła mnie nie weźmie, ale teraz jest mi to obojętne bo zaplanowałam swoją przyszłość i edukacja jest mi niepotrzebna. będę wokalistką power metalową (Anette Olzon może być to ja tym bardziej, przewyższam ją talentem i mam pasiaste różowo-czarne kolanówki) albo śpiewaczką operową. boję się tylko, że kiedy ten drugi przypadek stanie się faktem wszyscy którzy chodzą do opery będą wąchać kwiatki od spodu :( to może najpierw spróbuję z metalem a jak nie wyjdzie to zaśpiewam w jakiejś rock operze czy w czymś... jakbym była chudsza to zagrałabym Marię Magdalenę w "Jesus Christ Superstar". ale nie jestem i nie mam ochoty na odchudzanie, dziś na przykład zjadłam pół dużej pizzy. więc może lepiej wstąpię do jakiejś klasycznej opery? na to znowu jestem za chuda i mam za mały biust :( z tego samego powodu nie mogę być barmanką. ostatecznie zostanę kompozytorem i napiszę kantatę "Zakochani w Székesfehérvár", zgarnę za to kilka milionów (oczywiście euro) i ustawię się na całe życie. ale to ostateczność, nie chcę schodzić na łatwiznę. mogłabym też rozpocząć karierę solową i śpiewać folk. już kiedyś to robiłam i nieźle mi szło ("Cóż to jest takiego, spojrzyj Maryś naaaaaaaa toooooooo..."). ale wtedy mój śliczny sopranoalcik by się zmarnował :( no bo kto słucha folku? zbankrutowałabym! i co z repertuarem? napisałam w życiu tylko jedną piosenkę "Because of you I want to die". reszta mojego repertuaru to covery, takie jak "Cóż to jest takiego, spojrzyj Maryś naaaaaaaa toooooooo..." i przetłumaczone przez Hildę i mnie na polski "Sleeping sun". jeszcze umiem dużo piosenek Rammstein, ale nie mam takiego ładnego, piekielnego głosu :/ i skąd wzięłabym zespół? z moim nie śpiewam od paru miesięcy, moja gitara ledwo żyje i nie mam perkusisty :( a Hilda i jej klawisze pewnie będą wstydziły się ze mną występować... ciekawe dlaczego? kurde, trzeba było się uczyć a teraz już jest za późno. o kurde, większość moich skarpetek jest w paski! to znak. albo nie? spójrzmy prawdzie w oczy, nadaję się do wszystkiego, czyli do niczego :[ ale co mi szkodzi próbować? jaki dóóóóóóóóół... kiedyś chciałam być prostytutką, ale to chyba nie przejdzie. wolę śpiewać :P może powinnam występować na weselach? mam podkład do "Już mi niosą suknię z welonem". albo mogę też śpiewać "Ave Maria" na ślubach w kościele lub "Ave Tarja", ale to gdzieś indziej chyba :/ może wydrukuję któreś moje dzieło i dostanę literacką Nagrodę Nobla? kłopot w tym, że prawie żadne nie jest dokończone :/ ach, jedno jest! moja biografia pod tytułem "Złodziej duszy" w której wrobiłam kolegę w gwałt... to znaczy napisałam ze próbował to zrobić a tak naprawdę wcale nie próbował. i jak to pójdzie w świat to będzie miał przesrane :/ lepiej nie. no to może wstąpię do klasztoru? jaaasne, wywalą mnie po trzech dniach, jestem zbyt nieprzyzwoita :( najwyżej zostanę betanką i się zabarykaduję. tylko trzeba mieć zaświadczenie o moralności od proboszcza. niby skąd ja coś takiego mam wziąć? dóóóóóóóóół! :( a może... tak. idę się uczyć. albo nie... sama już nie wiem. do jutra się przecież wszystkiego nie nauczę. umiem powiedzieć "I don't understand" i myślę że to wystarczy. owszem, ale nie do zdania egzaminu ;( jutro wszystko będzie jasne, bo poznam też wyniki tego pisemnego, choć wolałabym ich nie znać. obiecuję teraz wszem i wobec, jeśli dostanę się do tej szkoły (co graniczy z cudem), przez miesiąc nie powiem złego słowa o Martusi i Anette Olzon. chociaż nie, tylko o Anette. bez obgadywania Marty nie wytrzymam, bo to glodnia jest. mam nadzieję że tego nie przeczyta. a nawet jakby to co tam... pewnie nie zna słowa "glodnia". pozostaje mi ostatnie rozwiązanie: wyjść za mąż za M., chociaż to tylko mój przyjaciel... to porządny, uczciwy, dobry człowiek. jak to się mówi? NIE CHCEM, ALE MUSZEM :( pozdrawiam serdecznie! :*

sobota, 7 czerwca 2008

dzisiaj.

Dzisiaj poszliśmy z Andim i koleżankami do jednego ze sklepów w sąsiednim mieście. Niestety, kiedy wchodziłyśmy, zapiszczała ta bramka przeciwko złodziejom i ochroniarz musiał kontrolować torebkę jednej z nas :P. Ale był nawet uprzejmy, chociaż stary. Miła pani sprzedawczyni zrobiła zdziwioną minę na dźwięk słów "Nightwish" i "Tarja". No to opuściłam grzecznie sklep razem z Hildą . Po chwili dołączyły do nas pozostałe dwie qmpele i poszłyśmy do McDonalda. Andi gdzieś zniknął, to znaczy był jakieś 50 metrów od nas, ale zaczął mi wydzwaniać i lamentować że się zgubił. Jak już się znalazł (dzięki moim genialnym wskazówkom) to poszedł na autobus. Kiedy zjadłyśmy jakieś Chickenburgery czy coś takiego i wypiłyśmy Fantę to poszłyśmy do centrum handlowego, do kolejnego sklepu. Dwa kloce zaraz pobiegły tam gdzie były płyty Tokio Hotel, a my z Hildą szukałyśmy Tarji. Nie znalazłyśmy niestety, ale za to był tam również bardzo ciekawy obiekt. Mianowicie: długowłosy pan sprzedawca. No to podeszłyśmy i Hilda spytała tego pana o NW. Wydawał się być w temacie, bo pognał do jakiegoś stoiska i zaczął tam grzebać. Powiedział, że Nightwish było ale już nie ma. No to spytałam o Tarję. Znowu zaczął grzebać na samym dnie i... znalazłwykrzyknikwykrzyknikwykrzyknik No to kupiłam, za pożyczone pieniądze. Kiedy wychodziłyśmy, znowu zapiszczało to coś. I okazało się, że ten miły długowłosy pan był ochroniarzem!wykrzyknikwykrzyknik Oczywiście znowu Hilda nie uniknęła kontroli i okazało się że to piszczy przez aparat fotograficzny. Potem wróciłam do domu i mam MY WINTER STORM Very Happy

Następnie byłyśmy na festynie. Miałyśmy sprzedawać książki, ale nie sprzedawałyśmy bo festyn się kończył i musiałyśmy tylko posprzątać :P Oglądałyśmy zwierzątka i poszłyśmy do fast foodu na hot dogi. Na koniec lista wszystkiego co dziś zjadłam:
- 3 nektarynki
- w kinie nachos z sosem serowym i trochę czipsów Andiego
- następnie chickenburger i fanta w McDonaldzie
- koktajl truskawkowy
- hot dog
- i może coś jeszcze wpierniczę.

Oto relacja z dzisiejszego dnia:
cukier i ręka Hildy :D
paznokć
erotyczny hot dog
całokształt :P
sympatyczna papużka :D
ten królik nie wiem czemu przypomina mi Beniamina
a to przerażająca bestia
to coś odwróciło się tyłem jak chciałam mu zrobić zdjęcie :(
papużki nierozłączki?
Andi w autobusie
Hilda i jej ręka
Kozioły
jakieś cosie :P
gołąb


a to filmik... sorry za jego jakość, ale od wczoraj mam nową komórkę i nie umiem jej jeszcze dobrze obsługiwać :(

czwartek, 5 czerwca 2008

baloniki!

co by tu napisać... hmmm... nie wiem. no to napisze o dzisiejszych balonach na rynku. tylko zapomniałam aparatu i nie mam zdjęć. byliśmy sobie z Rumi na owym rynku. i tam była jakaś akcja, że wypuszczaliśmy balony z helem. każdemu dawali do rąk, nam też. Rumi wpadła na pomysł, żeby napisać imiona na balonach (oczywiście nie nasze). napisałyśmy i po kilku momentach jakaś pani powiedziała coś przez mikrofon. no to wypuściłyśmy. i pooooooooooleeeeeeeeciaaaaaaaaaały tak ładnie w niebo.
mniej więcej tak jak te poniżej.
chociaż nie... nie takie jak te, bo u nas mniej ich było i były czerwone. ale te poniżej też ładnie wyszły na tym zdjęciu:)

środa, 4 czerwca 2008

ach jak przyjemnie...

dopiero dziś, bo do tej pory nie byłam w stanie. oblewałam egzamin, którego na 99,9% nie zdałam. już nie muszę się uczyć (może to i dobrze)... piszę podanie do wojskowej szkoły z internatem. tam biorą ludzi z reputacją taką jak moja. tylko ja nie umiem strzelać! nie wiem gdzie karabin ma rufę a gdzie... coś innego. chociaż po to tam idę żeby się nauczyć :)
pozdrawiam :*
gen. Alexandra

wtorek, 3 czerwca 2008

uff... albo i nie...

nareszcie po egzaminie. był łatwy i przyjemny, ale i tak się stresowałam. teraz jestem pewna, że to umiem. póki co, to jest już po 1/3 stresów jeśli chodzi o testy. został jeszcze ustny za tydzień i za dwa tygodnie. duuuuuł. zapomniałam o zaręczynach i wczorajszym dniu przed egzaminem! no więc tak... od czego by tu zacząć... aha, wchodzę z braćmi i mamą do ogrodu u wujka a tam wszystko przygotowane jak na jakieś przyjęcie! ludzi około trzydziestu, pełno kwiatów i balonów. siedliśmy gdzieś na środku przy stoliku z białym obrusem. po kilku minutach wdałam się w konwersację z ciocią. w tak zwanym międzyczasie młodszy brat wyczaił komputer i prawie cały czas grał w jakieś pierdy. jak już ci co mieli się zaręczyć zaręczyli się to poszłam na spacer ze starszym do lasu i rozmawialiśmy na życiowe tematy. potem nie wiadomo skąd pojawił się tam T. i było jeszcze fajniej. rozmawialiśmy i śmialiśmy się, a potem T. gdzieś znikł, ale po chwili wrócił z bukietem z liści. śliczny był. bukiet oczywiście. skoda, że nie zrobiłam zdjęcia... bosz, czy komuś będzie się chciało czytać takie długie notki? wątpię. może serio powinnam iść na dziennikarstwo tak jak mama powtarza od dawien dawna? no nic, napiszę jeszcze krótko co było przed testem. szłam sobie legalnie ze szkoły i jak już dochodziłam do domu to się kapłam, że nie mam kluczy i telefonu przy sobie! to było straszne. specjalnie zwolniłam się z lekcji, żeby powtórzyć cały materiał, a tu dóóóóóóóół! no, ale bez paniki jak na razie. poszłam do ogrodu i wyciągnęłam moją małą ściągę formatu kartki A3 i jakoś powtarzałam przez łzy. i na śmierć zapomniałam, że T. miał przyjść po coś-tam, ani już nie pamiętam po co. ale to nie jest najgorsze. powiedziałam mu, że będę w ogrodzie, bo ostatnio fajna pogoda. no więc przychodzi, a tam ja sobie siedzę i wyje. cały makijaż rozmyty, napuchnięte oczy itd., ale spoko. pocieszył mnie i... i... i... powiedzmy, że jakoś tak przeczekaliśmy sobie, aż mama wróciła z kluczami do domu (dobrze, że sąsiadów nie było, bo są na wczasach, tak to znowu by mieli gadane cały miesiąc). a reszta to DNO TOTALNE. nadszedł czas wystawiania ocen. trzeba poprawić przedmioty ścisłe. no, to by było na tyle. kto dobrnął szczęśliwie albo i nieszczęśliwie do końca, temu gratuluje! aloha:)

poniedziałek, 2 czerwca 2008

Po wycieczce...

... nadeszła rzeczywistość. Czyli poprawianie ocen, by szkołę zakończyć godnie. Choć i tak zapewne zakończę ją niegodnie, czyli z marną średnią. :(

Dota - plota. Oczywiście musiała wszystko napisać. :(
To miała być tajemnica, teraz nie będę miała spokoju aby donosić ciążę. :(
Kolejny raz poronię Mojemu Kochasiowi dzidziusia. :(

A co do wycieczki, to było super! Najlepiej oczywiście w krainie Mojego Kochasia! Zrobiłam tam, to co lubię najbardziej, czyli shopping. Ogólnie to cały czas wydawałam kasę i zostało mi tylko kilka centów! :P Poza tym zwiedzaliśmy też ciekawe miejsce, a Mona Lisa wcale nie jest taka boska, jak to wszyscy uważają. Obraz jak obraz jak dla mnie, widziałam lepsze. :P Nie chce mi się opisywać tego wszystkiego, bo do rana nie skończę. Dołączam tylko fotkę wieży Eiffela, podczas nocnego pokazu. :)

egzamin

już o 16... ja pierdzielę... uczę się. chyba trochę za późno, nie? żaaaal...
:(
na dodatek Királynő napisała mi taki sms:
"Was it a friendship? You think I'm a bitch... May You be happy without bitch like me."
nie wiem o co chodzi! w życiu bym jej nie nazwała suką :(
a dzięki Bubu zaliczyłam dzisiaj dwie sprawy... nie ma to jak jego tłumaczenia :P

niedziela, 1 czerwca 2008

o matko

szok...
właśnie się dowiedziałam że mam jeszcze jednego brata...
przyrodniego, też starszego
nie znam go! nie widziałam go w życiu, tak jak mojej siostry Anny. widziałam jego zdjęcie, niepodobny do mnie. nie to co J., który jak mój bliźniak wygląda.
mam też bratanicę. no pięknie... zostałam ciocią.
muszę wyładować emocje

Dzień Dziecka!

Wszystkim Dzieciom, tym dużym i tym małym, składam z serca płynące życzenia! :P