wtorek, 3 czerwca 2008

uff... albo i nie...

nareszcie po egzaminie. był łatwy i przyjemny, ale i tak się stresowałam. teraz jestem pewna, że to umiem. póki co, to jest już po 1/3 stresów jeśli chodzi o testy. został jeszcze ustny za tydzień i za dwa tygodnie. duuuuuł. zapomniałam o zaręczynach i wczorajszym dniu przed egzaminem! no więc tak... od czego by tu zacząć... aha, wchodzę z braćmi i mamą do ogrodu u wujka a tam wszystko przygotowane jak na jakieś przyjęcie! ludzi około trzydziestu, pełno kwiatów i balonów. siedliśmy gdzieś na środku przy stoliku z białym obrusem. po kilku minutach wdałam się w konwersację z ciocią. w tak zwanym międzyczasie młodszy brat wyczaił komputer i prawie cały czas grał w jakieś pierdy. jak już ci co mieli się zaręczyć zaręczyli się to poszłam na spacer ze starszym do lasu i rozmawialiśmy na życiowe tematy. potem nie wiadomo skąd pojawił się tam T. i było jeszcze fajniej. rozmawialiśmy i śmialiśmy się, a potem T. gdzieś znikł, ale po chwili wrócił z bukietem z liści. śliczny był. bukiet oczywiście. skoda, że nie zrobiłam zdjęcia... bosz, czy komuś będzie się chciało czytać takie długie notki? wątpię. może serio powinnam iść na dziennikarstwo tak jak mama powtarza od dawien dawna? no nic, napiszę jeszcze krótko co było przed testem. szłam sobie legalnie ze szkoły i jak już dochodziłam do domu to się kapłam, że nie mam kluczy i telefonu przy sobie! to było straszne. specjalnie zwolniłam się z lekcji, żeby powtórzyć cały materiał, a tu dóóóóóóóół! no, ale bez paniki jak na razie. poszłam do ogrodu i wyciągnęłam moją małą ściągę formatu kartki A3 i jakoś powtarzałam przez łzy. i na śmierć zapomniałam, że T. miał przyjść po coś-tam, ani już nie pamiętam po co. ale to nie jest najgorsze. powiedziałam mu, że będę w ogrodzie, bo ostatnio fajna pogoda. no więc przychodzi, a tam ja sobie siedzę i wyje. cały makijaż rozmyty, napuchnięte oczy itd., ale spoko. pocieszył mnie i... i... i... powiedzmy, że jakoś tak przeczekaliśmy sobie, aż mama wróciła z kluczami do domu (dobrze, że sąsiadów nie było, bo są na wczasach, tak to znowu by mieli gadane cały miesiąc). a reszta to DNO TOTALNE. nadszedł czas wystawiania ocen. trzeba poprawić przedmioty ścisłe. no, to by było na tyle. kto dobrnął szczęśliwie albo i nieszczęśliwie do końca, temu gratuluje! aloha:)

Brak komentarzy: